relacje z wypraw              galeria              o mnie              ciekawostki
informacja o krajach:

Iran
zobacz trasę przejazdu:

trasa
wersja do druku:

Iran.pdf

Yazd – Shiraz – Persepolis – Naqsh-e Rostam – Shiraz –Bandar-e Charak – wyspa Kish


Późnym wieczorem dojeżdżamy do Shiraz i od razu udajemy się do jednej z agencji żeby kupić bilet na dalszą podróż w kierunku Zatoki Perskiej. Chcemy kupić z wyprzedzeniem żeby nie było problemów jak z biletami do Shiraz. Niestety nijak nie możemy się dogadać, na szczęście z pomocą przychodzi nam dwóch młodych Irańczyków, którzy pomagają nam kupić 2 bilety do Bander-e Langeh (70 tys. IRR/osobę). Umawiamy się też z nimi na następny dzień na wspólne zwiedzanie Persepolis. Persepolis Z dworca taksówką (10 tys. IRR) jedziemy do Hotelu Esteghlal (120 tys. IRR/pokój), po czym idziemy coś zjeść i napić się rzecz jasna soku. Tym razem wybór pada na przepyszny sok z kiwi. W Iranie, w każdym z regionów które zwiedzaliśmy, można było wypić różne rodzaje soków. Dominują z pomarańczy i bananów, ale można też trafić z granatów, kiwi, ananasów i melonów. Rzecz jasna w szczycie sezonu wybór jest dużo większy.
Nazajutrz punktualnie o godzinie 9:00 stawiamy się na dworcu, gdzie spotykamy się z Rezą i Mohamedem, i razem taksówką jedziemy do Persepolis. Podczas drogi sporo się o nich dowiadujemy, jeden studiuje chemię, a drugi inżynierię związaną z ropą naftową. Opowiadają nam o życiu w Iranie, z kolei nas wypytują praktycznie o wszystko. Za przejazd taksówką płacimy po równo, każdy za siebie po 20 tys IRR. Jeszcze tylko kupno biletu do Persepolis (5000 IRR) i rozpoczynamy zwiedzanie najsłynniejszego zabytku Iranu. Persepolis założone zostało przez Dariusza I w 518 wieku p.n.e., a następnie rozbudowane przez kolejnych władców z dynastii Achemenidów. Niecałe 200 lat później zostało zdobyte i spalone przez wojska Aleksandra Wielkiego. Do dzisiaj zachowało się kilkanaście kolumn, oraz szereg posągów z charakterystycznymi rzeźbami skrzydlatych byków. Najlepiej cały kompleks można podziwiać z góry, z wykutych w skale grobowców Artaxerxesa II i III. Naqsh-e Rostam W trakcie zwiedzania dołącza do nas kolejny Irańczyk, przyjaciel naszej dwójki, Sadi, który najlepiej mówi po angielsku i który tego dnia zostaje naszym przewodnikiem. Opuszczając starożytne miasto zapraszam wszystkich na colę, a następnie przenosimy się do położonego 6 km dalej Naqsh-e Rostam (5000 IRR). Są to najprawdopodobniej grobowce Dariusza I, Xerxesa I, Artaxerxesa I oraz Dariusza II, osadzone 16 m nad ziemią w masywie góry Hossein Kuh. U dołu grobowca są ogromne reliefy przedstawiające sceny z wojen imperium.
Z Naqsh-e Rostam ekipa zabiera nas na pyszny obiad do pobliskiej restauracji. Rzecz jasna o płaceniu nie ma mowy - ot po prostu irańska gościnność. Dobrze, że powiedzieliśmy na wstępie, iż nie jesteśmy obżarciuchami, bo tyle potraw ile chcieli nam zaserwować, jedlibyśmy chyba aż do wieczora... Po posiłku wracamy do Shiraz, a chłopaki do Marvdasht, umawiamy się jednak, że przyjadą wieczorem do nas żeby zobaczyć razem Shiraz by night. My tymczasem odwiedzamy fantastyczny Bazar-e Vakil, przepiękny Meczet Masjed-e Vakil oraz Arg-e Karim Khani z krzywą basztą. A wieczorem zjawiają się całą paczką nasi znajomi, po czym pakują nas do peugeota i razem ruszamy w miasto. Oczywiście znowu jesteśmy zasypywani masą pytań, są bardzo ciekawi życia w Polsce i tego co robimy. Masjed-e Vakil Najbardziej cieszą się z faktu, że nie uwierzyliśmy propagandzie i bajkom o terrorystach tylko przyjechaliśmy do ich kraju na wakacje. Utożsamianie Iranu z terrorystami jest solą w oku każdego Irańczyka. Naprawdę wielka szkoda, że do tak pięknego kraju z tak gościnnym narodem przylgnęła tak krzywdząca opinia...
Pierwsze kroki kierujemy do Aramgah-e Hafez, czegoś w rodzaju sanktuarium, w którym spoczywa jeden z największych irańskich poetów Hafez. Miejsce to jest niezwykle popularne wśród mieszkańców Shiraz i nic dziwnego jest tu mnóstwo zieleni i ławeczek na których dyskretnie przesiadują zakochane pary. W nocy cały park wraz z grobowcem poety są pięknie podświetlone, co nadaje temu miejscu szczyptę tajemniczości i romantyzmu. Z Aramgah-e Hafez jedziemy do olbrzymich wrót wjazdowych do miasta, czyli Darvazeh-ye Quran. Z racji że znajdują się one na sporym wzniesieniu roztacza się stąd doskonały widok na całe miasto. Na koniec naszej wycieczki lądujemy w lokalnym fast foodzie na hamburgerach, a następnie wracamy do hotelu, gdzie długo żegnamy się z naszymi przyjaciółmi.
ogród botaniczny Ostatni dzień pobytu w Shiraz spędzamy w słynnym ogrodzie botanicznym Bagh-e Eram (wejście 40 tys. IRR) wsłuchując się w śpiew ptaków i podziwiając wspaniałe kwiaty i rośliny, które tam zgromadzono. Po drodze zwiedzamy Mauzoleum Shah-e Cheragh i wracając przez bazar kupujemy trochę pamiątek i prezentów, by wieczorem wyruszyć nocnym autobusem do Bander-e Langeh. Mimo, że irańskie autobusy nie są specjalnie wygodne to udaje nam się zasnąć, budzimy się dopiero o 6:00 rano, u celu podróży. Wyjmujemy z luków plecaki i przerzucamy je do czekającej już taksówki, którą wraz z trzema innymi pasażerami za 60 000 IRR jedziemy do Bander-e Charak. W końcu wysiadamy przy małej przystani nad Zatoką Perską. Tutaj kupujemy bilety na speed boot w cenie 45 tys. IRR i po jakieś pół godzinie oczekiwania wsiadamy do łódki i płyniemy na wyspę Kish. Pędząc 50km/h co chwilę wzbijamy się ponad fale by z głośnym łoskotem spadać w dół. Taka szaleńcza jazda trwa równą godzinę, wreszcie jest port, tak że z ulgą opuszczamy łódkę i idziemy do Imigration Office. Niestety w biurze nikt nie mówi po angielsku więc oficer wykręca numer do jakiegoś notabla, któremu mówię, skąd jestem i że na wyspie zamierzamy spędzić 2-3 dni. Pyta się jeszcze o hotel w którym będziemy mieszkać, ale rzecz jasna tego nie wiem. W każdym razie dostajemy zgodę na pobyt, po czym opuszczamy port i busikiem (2000 IRR) jedziemy do centrum miasta w poszukiwaniu taniego noclegu. Kish Niestety zgodnie z przewidywaniami jest szczyt noworocznego sezonu (21 marca w Iranie obchodzi się nowy rok) i naprawdę niezmiernie ciężko jest znaleźć jakiś hotel w rozsądnej cenie. W końcu po długich poszukiwaniach zatrzymujemy się w dwugwiazdkowym Hotelu Farabi (45 USD za pokój z klimatyzacją, łazienką i śniadaniem). Jednak zanim dostaniemy pokój musimy kierownikowi hotelu udowodnić iż jesteśmy małżeństwem. Na szczęście przygotowani na taką okoliczność pokazujemy obrączki na palcach, które przed wyjazdem zrobił nam znajomy metaloplastyk (Czarny wielkie dzięki). Z wielką nieufnością (facet żądał jeszcze certyfikatu zawarcia małżeństwa!!!) w końcu otrzymujemy upragnione klucze od pokoju. Zaraz wskakuję też w krótkie i przewiewne szorty, oraz sandały i wraz z Asią, która rzecz jasna musi męczyć się w czarnej tunice i chuście na głowie ruszamy na eksplorację wyspy. Kish Wyspa Kish jest bezcłową strefą, która oprócz bardzo ładnych piaszczystych plaż i tropikalnej roślinności słynie z mnóstwa ekskluzywnych hoteli i sklepów duty free. Co ciekawe można tutaj płacić zamiennie irańskimi rialami, dolarami bądź drahmami. My tymczasem pożyczamy rowery (1 USD/godz.) i jedziemy poszukać jakiegoś intymnego miejsca gdzie w spokoju można by się wykąpać. O ile mężczyźni mogą pływać wszędzie to kobiety mają wyznaczoną do tego specjalną, płatną plażę. W końcu 14 km od centrum miasteczka znajdujemy małą zatoczkę, gdzie łamiąc wszelkie zakazy i narażając się na nie wiadomo jakie konsekwencje zrzucamy ciuchy i wskakujemy do ciepłej wody. Mimo iż to początek marca woda ma temperaturę powyżej 20oC i co tu dużo mówić jest idealna do pływania. Na szczęście nikt nas nie przyłapał na naszym ekshibicjonistycznym występku, tak że z czystym sumieniem wracamy do hotelu po drodze rezerwując sobie na następny dzień nurkowanie na rafie koralowej i posilając się w jednym z fast foodów.
Kish Kolejny dzień to prawdziwe wakacje - najpierw płyniemy łodzią nad rafę koralową. Asia pobiera 15 minutową naukę nurkowania, po czym zakładamy akwalungi i zapuszczamy się w głąb rafy koralowej. Ten kto kiedykolwiek nurkował na rafie wie jakie to fantastyczne przeżycie - bogactwo i kolorystyka świata zwierzęcego i roślinnego jest nie do opisania. Nawet nie wiemy kiedy nam mija 45 minutowa przygoda pod wodą. Po powrocie na brzeg idziemy na pyszny obiad czyli lokalną rybę z ryżem i sałatką. Próbujemy też kupić bilety na przelot do Kermanu ale wszystkie loty są wykupione kilkanaście dni naprzód. Po południu plażujemy sobie, zbieramy muszle i korale, a wieczorem przechadzamy się po sklepach, w których znajdujemy polskie słodycze i soki (Kubuś i Tymbark).
Rano opuszczamy hotel i taksówką jedziemy do portu (5 drahm). Tutaj zaliczamy szopkę z Imigration Office; najpierw czekamy 20 minut na urzędnika, potem kserują nam w 3 egzemplarzach paszporty i wizy (za kopię rzecz jasna ja muszę płacić), następnie wypisują kilka papierków z którymi dopiero ruszamy kupić bilety na katamaran do Bader-e Langeh (120 tys. IRR/osoby). Wreszcie o 9:00 rano opuszczamy wyspę, która mimo wszystko nas rozczarowała.

strona 1 | 2 | 3 | 4 | 5
2001 © dyszkin
design by dyszkin