relacje z wypraw              galeria              o mnie              ciekawostki
informacja o krajach:

Iran
zobacz trasę przejazdu:

trasa
wersja do druku:

Iran.pdf

Teheran – Esfahan – Yazd


W pociągu lokujemy się na naszych miejscach i poznajemy się z współpasażerami, młodymi Irańczykami, którzy częstują nas kanapkami i herbatą. Otwartość i gościnność tego narodu jest wprost nie do opisania, o czym nie raz się jeszcze przekonamy podczas całego wyjazdu. Meczet Imama Na noc dostajemy świeżą pościel i kładziemy się spać. Podróż mija szybko i wygodnie, na kwadrans przed przyjazdem pociągu budzi nas konduktor oznajmiając że dojeżdżamy do celu. Z dworca wraz z Hiszpanami, których poznaliśmy w Teheranie, jedziemy lokalnym autobusem do centrum miasta (1000 IRR), skąd piechotą idziemy ok. 2 km do hostelu Amir Kabir (dormitorium 40 000 IRR od osoby). Po porannej toalecie zostawiamy plecaki i na lekko udajemy się na śniadanie składające się z sandwicha (10 000 IRR) i wspaniałego, świeżo wyciskanego soku z owoców (5 000 IRR). Posileni udajemy się na zwiedzanie - zaczynamy od Imam Square drugiego co do wielkości placu świata (512x163m). Większy jest tylko chiński Plac Tiananmen. Imam Square otoczony jest pięknym, stylowym bazarem z perskim rękodzielnictwem. Na końcu placu znajduje się uchodzący za jeden z najpiękniejszych na świecie Meczet Imama (wstęp 5000 IRR) a na przyległym boku placu mieści się mały, równie piękny meczet Sheikh Lotfollah (4000 IRR). Plac Imama Bezpośrednio na przeciwko Sheikh Lotfollah stoi Ali Qapou Pałac (5 000 IRR), z którego roztacza się doskonały widok na cały Imam Square i z którego to szach obserwował zmagania zawodników grających w polo, gdyż pierwotnie większa część placu służyła jako boisko do gry w polo.
Podczas zwiedzania całego kompleksu zostajemy zaczepieni przez młodego Esfahańczyka i zaproszeni do zwiedzenia warsztatu i sklepu z dywanami. Barwnie opowiadając pokazuje nam cały proces produkcji perskich dywanów, sposobów tkania i naturalnego barwienia, oraz wyjaśnia symbolikę wzorów, które na nich widnieją. Spośród dziesiątek obejrzanych dywanów Asia decyduje się na zakup małego, wykonanego z wełny wielbłąda, bardzo ładnego dywanu (45 EUR).
Późnym popołudniem udajemy się na zwiedzanie wspaniałego mostu Khaju na rzece Zayandeh. Wybudowany w XVII wieku przez szacha Abbasa II, dwukondygnacyjny most, w zachodzącym słońcu mieni się wręcz złotawym kolorem a wraz ze swoim odbiciem w wodzie tworzy niezwykłą kompozycję. most Khaju Same bulwary wzdłuż rzeki są bardzo ładnie zagospodarowane, jest mnóstwo kwiatów, drzew, alejek i ławeczek, na których z dala od wielkomiejskiego zgiełku przesiadują mieszkańcy. Szkoda tylko że nie można nigdzie pożyczyć rowerów bo to wręcz wymarzone miejsce na przejażdżkę.
W kolejnym dniu zwiedzamy pozostałe atrakcje Esfahanu. Zaczynamy od największego meczetu w Iranie - Meczetu Jameh o powierzchni ponad 20 tys. m2, w którym zawarta jest 800 letnia historia sztuki islamskiej. Poszczególne części meczetu różnią się od siebie gdyż wybudowane zostały w innym stylu, w kolejnych etapach powstawania całego kompleksu. Widać to zwłaszcza w architekturze i zdobnictwie. Z meczetu udajemy się do otoczonego ładnym ogrodem pałacu Chehel Sotun. Tutaj też w ogrodowej herbaciarni odpoczywamy dłuższą chwilę delektując się pyszną herbatą. Z pałacu przenosimy się do sąsiedniego budynku muzeum historii naturalnej, którego zdecydowanie nie polecam. Szkoda czasu i fatygi na oglądanie wypchanych zwierząt i płodów ludzkich w słoikach z formaliną. badgir Popołudniu podjeżdżamy miejskim autobusem nad rzekę gdzie, podobnie jak dnia poprzedniego, obserwujemy wspaniały zachód słońca. Żal będzie nam wyjeżdżać z pięknego Esfahanu ale co zrobić czas nas goni a przed nami jeszcze sporo atrakcji.
Wczesnym rankiem opuszczamy Esfahan i jedziemy do Yazd (37 000 IRR). Ponieważ dworzec autobusowy znajduje się stosunkowo blisko starówki, ignorując nagabywania taksówkarzy, udajemy się na piechotę do Hotelu Amir Chakhmagh (80 tys. IRR za dwójkę). Jako że to dopiero wczesne popołudnie niewiele się namyślając idziemy najpierw zjeść pysznego kebaba i napić się rewelacyjnego świeżego soku z granatów. Potem ruszamy zwiedzać przepiękną starówkę Yazdu, uważanego za najstarsze zamieszkałe miasto świata. Wśród wąskich uliczek, pośród ścisłej zabudowy małych kamieniczek, co jakiś czas wystają charakterystyczne budowle tzw. badgirs. Są to niezwykle przemyślne wieże wiatrowe, których zadaniem było przechwytywanie każdego powiewu wiatru, a następnie schładzanie go w naturalny sposób i wpuszczanie do pomieszczeń zamieszkałych przez ludzi, czyli nic innego jak coś w rodzaju współczesnych klimatyzacji. Qanat to kolejne określenie związane z tym miastem. wejście do qanatu Jest to system ręcznie zrobionych kanałów i głębokich tuneli mających na celu dostarczanie wody pitnej oraz do nawadniania pól. Warto dodać że systemy te powstały 2000 lat temu!!! Dużo ciekawych informacji na ten temat można się dowiedzieć zwiedzając muzeum wody.
Wieczorem idziemy zobaczyć bardzo ładnie podświetlony meczet Jameh z dwoma, pięknymi 48 metrowymi minaretami. Tego dnia muzułmanie obchodzą jakieś święto, widać dużo modlących się osób. W pewnej chwili ktoś podchodzi do nas i częstuje nas specyficzną potrawą noworoczną samanu, którą widzieliśmy jak przez cały dzień gotowali w wielkich kotłach. Ta gęsta, pszeniczna potrawa o charakterystycznym słodkim posmaku, który uzyskuje się w naturalny sposób, nie przypadła nam jednak do gustu. Kręcimy się jeszcze trochę po starówce, robimy kilka nocnych zdjęć i wracamy do hotelu. Yazd Wstajemy dość wcześnie rano i po tradycyjnym śniadaniu (sok + sandwich) odwiedzamy wspomniane wcześniej muzeum wody, po czym wracamy do hotelu po plecaki i jedziemy miejskim busem na dworzec (500 IRR). Tutaj jednak okazuje się, że wszystkie miejsca do Shiraz są już zajęte. Chcąc nie chcąc kupujemy bilety na następny dzień (45 000 IRR/osobę) i wracamy do Yazdu. Taki obrót sprawy trochę nam krzyżuje plany, zwłaszcza, że tego dnia obchodzone jest kolejne święto i wszystko w dalszym ciągu jest pozamykane. Pozostaje więc nam znów spacerować po starówce, co zresztą robimy. I tak nam mija kolejny dzień w sennym acz klimatycznym mieście. Rankiem znów udajemy się na soki i kebaba, a że święta się nareszcie skończyły to udaje nam się wejść niezwykle krętymi schodami na najwyższy taras meczetu Amir Chakhmaq (5000 IRR) skąd roztacza się wspaniały widok na miasto i pobliskie góry. Doskonale widać teraz wieże wiatrowe które wystają ponad dachami zabudowań. Niestety tylko nieliczne są w dobrym stanie, duża część powoli popada w ruinę. Ponieważ czas nas zaczyna gonić, wracamy do hotelu po plecaki i taksówką (7000 IRR) jedziemy na dworzec, skąd z godzinnym opóźnieniem odjeżdżamy do Shiraz.

strona 1 | 2 | 3 | 4 | 5
2001 © dyszkin
design by dyszkin