Na koniec kilka rad i sprawdzonych patentów:
- Tradycyjnie już jedynym środkiem płatniczym jaki zabraliśmy były dolary.
- Wizę kenijską w cenie 50 USD otrzymuje się na lotnisku, a tanzańską w cenie 20 USD na granicy.
- Język angielski jest powszechnie znany i używany (nawet przez niektórych Masajów).
- Bardzo dobre są oryginalne przewodniki LP Tanzania oraz Kenya. Polskie tłumaczenie Pascala Kenia i Tanzania dotyczy praktycznie tylko Kenii.
- Należy być czujnym niezmiernie i zawsze się targować, gdyż w Afryce KAŻDY zawyża cenę w stosunku do białego i chce go oszukać na każdym kroku. Jedynie w restauracjach ceny w menu są prawdziwe i nie podlegają negocjacjom.
- Tych tubylców, których poznaliśmy bliżej bardzo polubiliśmy, my zresztą też spotkaliśmy się z dużą życzliwością z ich strony.
- Podczas naszego pobytu stosowaliśmy zasadę, że po zmroku ze względów bezpieczeństwa nie wychodzimy z hotelu. Jednak były odstępstwa od tej reguły. W Zanzibarze i Dar es Salaam czuliśmy się bardzo pewnie i nie było problemu z nocnymi spacerami. W Arushy z kolei do nocnych knajp jeździliśmy taksówką (1500 TS za kurs).
- Nie warto na własną rękę organizować safari, lepiej skorzystać z doświadczenia wyspecjalizowanych biur zajmujących się organizowaniem takich imprez.
- Nie mieliśmy żadnych problemów zdrowotnych, systematycznie łykaliśmy lariam, klimat był zbliżony do Europejskiego a temperatura powietrza była w przedziale 25 – 33oC (poza górami).
- Byłem przyjemnie zdziwiony tym, że nie dokuczały nam specjalnie żadne insekty, spodziewałem się dużo więcej komarów, much i innych paskudztw.
- Należy przyzwyczaić się do tego, że życie w Afryce płynie swoim specyficznym, bardzo wolnym tempem. Pole pole w języku swahili oznacza wolno bądź powoli i jest powtarzane na każdym kroku. Nawet w restauracjach, w których w ogóle nie ma ludzi czeka się na posiłek co najmniej pół godziny.
Nasz kontrakt z Victorią Expeditions Opowiadanie nagrodzone kubkiem
strona 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6